Kibicom
kolarstwa w Polsce nazwiska Tomasza Marczyńskiego przedstawiać nie
trzeba. Popularny Maniek to czterokrotny Mistrz Polski (trzykrotnie
ze startu wspólnego, raz w jeździe indywidualnej na czas). Do
niedawna był też „rekordzistą Polski”, jeśli chodzi o miejsce
zajęte na mecie hiszpańskiej Vuelty (13 pozycja w 2012 roku). Różne
mniejsze lub większe perturbacje sprawiły, iż na początku 2015
roku dołączył do tureckiej ekipy Torku Sekerspor. Po łącznie
dwóch latach startów w World Tourze i roku spędzonym w ekipie CCC
wydawało się, że będzie to rodzaj kolarskiego wygnania i gwóźdź
do jego kolarskiej trumny.
![]() |
źródło tomaszmarczynski.com |
Urodzony
w Krakowie kolarz do startów nad Bosforem podszedł jednak jak
najbardziej poważnie. Zwycięstwa w wyścigach dookoła Maroka i
dookoła Morza Czarnego nie wywarły jednak na nikim wielkiego
wrażenia. Nie są to bowiem jakieś bardzo poważne i rozpoznawalne
imprezy. Co gorsza rozgrywane są w krajach, które są egzotyczne
nie tylko pod względem geograficznym, ale również kolarskim. Nie
zmienia to jednak faktu, iż dzięki startom w Turcji Maniek
skutecznie przygotował się do startu w Mistrzostwach Polski,
podczas których okazał się najlepszy w wyścigu ze startu
wspólnego.
Pod
koniec zeszłego sezonu zaczęto nawet mówić, iż wychowanek klubu
Krakus Swoszowice negocjuje z kilkoma ekipami World Tour. Nie jednak
wiadomo było do końca, jak owe doniesienia należy traktować? Coś
jest na rzeczy, czy może jest to po prostu kaczka dziennikarska?
Znalazła się nawet spora grupa ludzi, dla których sytuacja była
jasna - Maniek albo zostanie w Turcji, albo przeniesie się do
jakiejś prokontynentalnej ekipy z Europy. Po jakimś czasie głos
zabrał sam zainteresowany i potwierdził, że jest blisko dogadania
się z jedną ekip należących do elity. Niedługo potem cała
sprawa została oficjalnie potwierdzona i aktualny Mistrz Polski
związał się z belgijską ekipą Lotto-Soudal.
Każde
polskie nazwisko w „kolarskiej lidze mistrzów” jest powodem do
radości, a fakt, iż do elity wraca również biało-czerwona
koszulka Mistrza Polski cieszy podwójnie. Okazało się, że starty
w Turcji w żaden sposób nie były ani kolarskim wygnaniem, ani
gwoździem do kolarskiej trumny popularnego Mańka. Były co najwyżej
przystankiem w powrocie do World Tour. Dzisiejszy dzień jest więc
dla Tomka Marczyńskiego szczególny. W jednym z wyścigów Challenge
Mallorca zaliczy swój „drugi debiut” w ekipie World Tour. Jeśli
w całym sezonie 2016 wykaże się taką samą walecznością, do
jakiej przyzwyczaił nas w poprzednich latach, to o jego wyniki
możemy być spokojni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz