piątek, 29 stycznia 2016

Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni

Kibicom kolarstwa w Polsce nazwiska Tomasza Marczyńskiego przedstawiać nie trzeba. Popularny Maniek to czterokrotny Mistrz Polski (trzykrotnie ze startu wspólnego, raz w jeździe indywidualnej na czas). Do niedawna był też „rekordzistą Polski”, jeśli chodzi o miejsce zajęte na mecie hiszpańskiej Vuelty (13 pozycja w 2012 roku). Różne mniejsze lub większe perturbacje sprawiły, iż na początku 2015 roku dołączył do tureckiej ekipy Torku Sekerspor. Po łącznie dwóch latach startów w World Tourze i roku spędzonym w ekipie CCC wydawało się, że będzie to rodzaj kolarskiego wygnania i gwóźdź do jego kolarskiej trumny.

źródło tomaszmarczynski.com
Urodzony w Krakowie kolarz do startów nad Bosforem podszedł jednak jak najbardziej poważnie. Zwycięstwa w wyścigach dookoła Maroka i dookoła Morza Czarnego nie wywarły jednak na nikim wielkiego wrażenia. Nie są to bowiem jakieś bardzo poważne i rozpoznawalne imprezy. Co gorsza rozgrywane są w krajach, które są egzotyczne nie tylko pod względem geograficznym, ale również kolarskim. Nie zmienia to jednak faktu, iż dzięki startom w Turcji Maniek skutecznie przygotował się do startu w Mistrzostwach Polski, podczas których okazał się najlepszy w wyścigu ze startu wspólnego.

Pod koniec zeszłego sezonu zaczęto nawet mówić, iż wychowanek klubu Krakus Swoszowice negocjuje z kilkoma ekipami World Tour. Nie jednak wiadomo było do końca, jak owe doniesienia należy traktować? Coś jest na rzeczy, czy może jest to po prostu kaczka dziennikarska? Znalazła się nawet spora grupa ludzi, dla których sytuacja była jasna - Maniek albo zostanie w Turcji, albo przeniesie się do jakiejś prokontynentalnej ekipy z Europy. Po jakimś czasie głos zabrał sam zainteresowany i potwierdził, że jest blisko dogadania się z jedną ekip należących do elity. Niedługo potem cała sprawa została oficjalnie potwierdzona i aktualny Mistrz Polski związał się z belgijską ekipą Lotto-Soudal.


Każde polskie nazwisko w „kolarskiej lidze mistrzów” jest powodem do radości, a fakt, iż do elity wraca również biało-czerwona koszulka Mistrza Polski cieszy podwójnie. Okazało się, że starty w Turcji w żaden sposób nie były ani kolarskim wygnaniem, ani gwoździem do kolarskiej trumny popularnego Mańka. Były co najwyżej przystankiem w powrocie do World Tour. Dzisiejszy dzień jest więc dla Tomka Marczyńskiego szczególny. W jednym z wyścigów Challenge Mallorca zaliczy swój „drugi debiut” w ekipie World Tour. Jeśli w całym sezonie 2016 wykaże się taką samą walecznością, do jakiej przyzwyczaił nas w poprzednich latach, to o jego wyniki możemy być spokojni.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz