Przeglądając akcesoria dostępne w internetowych sklepach
rowerowych bardzo szybko dostrzeżemy, że rozpiętość cenowa
zazwyczaj jest bardzo duża. Lampkę rowerową możemy kupić za
kilka lub kilkaset złotych. Podobnie rzecz się ma, jeśli chodzi o
wszystkie inne rzeczy, które na co dzień ułatwiają życie
kolarzowi. Warto zadać sobie jednak pytanie, z czego ta rozbieżność
cenowa wynika?
Powody są dwa. Pierwszy to coś, co określam funkcjonalnością
danego produktu. W lampce będzie to „moc” świecenia, a np. w
liczniku – liczba funkcji. Drugim powodem jest zawsze konkretne
logo konkretnego producenta danego wyrobu. Jeśli chcemy, by nasz
podręczny zestaw imbusów był „markowy” musimy wydać więcej –
proste. Skoro dowiedzieliśmy się już, z czego wynikają różnice
cenowe, to teraz powinniśmy zadać sobie pytanie, kiedy warto
dopłacić np. 10 zł i kupić nieco droższy produkt?
![]() |
Z nie najwyższej klasy licznikiem spokojnie poradzimy sobie nawet na górskich szlkach |
W mojej opinii wydawanie dodatkowych pieniędzy na akcesoria ma sens
tylko wtedy, gdy wymiernie zwiększy nam to liczbę przydatnych nam
funkcji. Jeśli stwierdzimy, że pomiar kadencji w liczniku to coś,
co sprawi, że będziemy szczęśliwsi, to myślę, że wówczas
warto wtedy wydać kilka złotych więcej. Z drugiej strony nie
uważam, żeby jakiekolwiek logo na jakimkolwiek akcesorium było
warte dodatkowych pieniędzy. Wszystkie tego typu wyroby w swej
budowie są proste jak budowa przysłowiowego cepa. Najbardziej
skomplikowane z nich zostały już wspomnie w niniejszym tekście.
Lampka rowerowa to nic innego jak kilka żarówek zasianych
bateriami. Licznik to bardzo prosty „komputerek”, który za
pomocą dwóch czujek „liczy” ilość obrotów przedniego koła w
określonym czasie, a następnie wykonuje na tej podstawie proste
działania matematyczne, wyświetlając nam odpowiednie dane.
Porównanie go do komputera, smartphona, czy też tabletu, na którym
właśnie czytasz ten tekst jest jak porównanie kanapki z szynką,
do obiadu w najdroższej Paryskiej restauracji. O złożoności
imbusów, czy też skuwacza do łańcucha wypowiadać się nie będę,
bo są to rzeczy trywialne i niewarte większej uwagi.
Czemu więc służy wydawanie większej ilości pieniędzy na
produkt z jakimś „rozpoznawalnym” logo? Prawda jest brutalna...
Takie działanie służy tylko podbudowywaniu naszego EGO. Kupimy
sobie parę fajnych gadżetów, z kilkoma fajnymi znaczkami i od razu
czujemy się lepiej. Inaczej w tym względzie wypowiada się
oczywiście nasz portfel, ale kogo to w ogóle obchodzi?
Połechtaliśmy się po kolarskim podniebieniu i czujemy się lepsi.
Do momentu, gdy ktoś nas nie wciągnie na jakimś pseudo-stromym
podjeździe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz