Życie każdego kolarza (czy to amatora, czy zawodowca) w jakimś
stopniu składa się z upadków. Zaliczenie tzw. gleby wiąże się z
różnymi konsekwencjami. Czasem jest to ogólne poobijanie, czasem
złamanie jakiejś kończyny, wybicie obojczyka, czy też wstrząs
mózgu. Możliwości jest wiele, by nie powiedzieć – zbyt wiele.
Pytanie jak wobec tej mało przyjemnej sytuacji zachowuje się nasz
rower?
Zawsze sądziłem, że jedyną możliwą (aczkolwiek niepożądaną)
rekcją roweru na upadek może być jego uszkodzenie. Można np.
złamać szprychę, wykrzywić hak przerzutki, czy też (przy
odrobinie „szczęścia”) zerwać łańcuch. W tym przypadku
znowu cierpimy na nadmiar możliwości. Wydawałoby się jednak, że
jeśli nasz sprzęt po upadku nie ulegnie jakiejś poważniejszej
awarii, to jego zachowanie względem całego zdarzenia będzie dość
bierne. Ot, położy się bezwiednie na ziemi, czekając aż
właściciel się pozbiera i – miejmy nadzieję – bez większych
problemów ruszy w dalszą podróż. Jakiekolwiek „oznaki życia”
mogą dawać jedynie koła rowerowe, które w pierwszych sekundach po
upadku mogą się jeszcze wolniutko kręcić, wytracając
jednocześnie i tak już nie najwyższą prędkość. Taki oto obraz
typowej reakcji roweru na typowy rowerowy upadek królował w mojej
głowie do dnia dzisiejszego. Pech chciał, że to właśnie dziś
zobaczyłem reakcję rumaka Iona Izagirre (a konkretnie tylnego koła
w tymże rowerze) na upadek swojego właściciela. Dla
zainteresowanych dołączam "film poglądowy”, który komentuję
w dalszej części posta.
Hiszpan w mało szczęśliwy dla siebie sposób upadł na czasówce
Volta a Valenciana, a następnie przez chwilę zbierał się z
asfaltu. Zwycięzca ubiegłorocznego Tour de Polonge musiał więc
siłą rzeczy przerwać swoją jazdę, ale za żadne skarby świata
nie chciał zrobić tego jego rower. Tylne koło kręciło się nadal
jak opętane, niejako zagrzewając właściciela, by ten jak
najszybciej wrócił do rywalizacji. Taki element motywacyjny zdał
egzamin w stu procentach, dzięki czemu Ion Izagirre już po chwili
pędził na swoim rumaku w stronę mety. Silniczka innego, niż nogi
hiszpańskiego kolarza jak do tej pory nie znaleziono, więc
zawodniku Movistaru pozostaje czysty. Mamy bowiem w prawie (nie tylko
kolarskim) zasadę domniemania niewinności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz