Każdy
zapalony kolarz powie, że nie ma nieodpowiedniej pogody na rower,
jest za to nieodpowiedni ubiór. Nie oszukujmy się jednak, że są
warunki, w których jazda jest czystą przyjemnością oraz takie,
które najlepiej byłoby opisać przy użyciu słów powszechnie
uważanych za wulgarne.
Do
najbardziej nielubianych przez kolarzy pór roku należą oczywiście
jesień i zima. Wydawałoby się również, że bardziej
znienawidzona jest ta druga. Nic bardziej mylnego, przynajmniej w
mojej opinii.
We wrześniu i październiku problem jest przede wszystkim z ubiorem i zmienną aurą. Założysz na dół krótkie spodenki i i cienką bluzę na górę – przemarzniesz. Następnym razem wyciągniesz z szafy odzież termoaktywną – zgrzejesz się niemiłosiernie. Dodatkowo podczas wczesnojesiennych treningów można być pewnym jednej, jedynej rzeczy – będzie wiało i to mocno, szczególnie poza miastem. Mamy już więc problem z ubiorem, wiatrem. Rodzi się proste pytanie - co jeszcze? Deszcz – nie znasz dnia, ani godziny, kiedy to cholerstwo zacznie padać. Prognozy pogody można traktować równie poważnie, jak wróżby andrzejkowe. Fajnie, że są, ale niczego konkretnego to nie przynosi. Woda i tak poleje się z nieba w momencie, gdy wyjdziesz na trening. Zasada spotykana również w domu, przy okazji mycia okien.
![]() |
Jeden z nielicznych argumentów przemawiających "za" jesienią :) |
Skoro
ustaliliśmy już, co jest nie tak z jesienią, to wypadałoby
ustalić jeszcze, co jest nie tak z zimą. Po pierwsze temperatura –
wiemy, że za oknem jest jak w Kieleckim, więc wiemy też jak się
ubrać. Po drugie – wiatru, ani deszczu raczej nie dane nam będzie
spotkać, a i śnieg w ostatnich latach jakoś rzadziej pada. Krótko
mówiąc – zimą znikają wszystkie problemy, których kolarze
doświadczyli przy poprzedniej porze roku. Nic, tylko jeździć i
cieszyć się, że do następnej jesieni jeszcze daleko.
P.S.
Na koniec jedno krótkie spostrzeżenie. Jesień to naprawdę dziwna
pora roku. Nikt nie ma formy, ale każdy stara się ją utrzymać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz